Recenzja filmu

Film balkonowy (2021)
Paweł Łoziński

Recenzja filmowa

Tutaj dramaty rodzinne, kryzys męskości i przemowa o pustce we wszechświecie sąsiadują z rozmową o lodach. Filmowana powierzchnia niby malutka, a kaliber zagadnień przeogromny. Wielkie kino małej
Recenzja filmowa
"Nie rozmawiaj z nieznajomymi, bo jeszcze kogoś poznasz"
(stołeczny mural)

Zagadywanie i nagrywanie z balkonu warszawskich przechodniów może wydawać się pomysłem na dokument tak prostym, że aż oburzającym. Warto więc dodać przypis: przez 2,5 roku i 165 dni zdjęciowych Paweł Łoziński uwiecznił z pierwszego piętra saskokępskiej kamienicy prawie 2 tys. rozmówców, spośród których 80 trafiło do "Filmu balkonowego". To jeszcze balkon czy już wieża Babel? Bez obaw, gdy trafia się dokumentalista tak wrażliwy na drugą osobę, o pomieszaniu języków nie może być mowy. O zarażeniu nas ciekawością innego człowieka – jak najbardziej.

Punkt wyjścia niczym w "Gadających głowach" Kieślowskiego: poszukiwanie sensu (czy raczej: sensów) życia. Patos i chodnik to jednak niekoniecznie dobre połączenie. Wygłodniały prawdy Łoziński czasem zaczyna z grubej rury, lecz zdaje sobie sprawę z własnej śmieszności. Jego serwowane przyjaznym tonem pytania o imponderabilia stają się zatem szlachetnym podstępem: niekoniecznie precyzyjna odpowiedź się liczy, ale ludzka reakcja, zawahanie mówiące o człowieku więcej niż słowa, otwartość będąca wartością samą w sobie, uśmiech, życiowa mądrość, do której można się dokopać, nie kopiąc wcale głęboko. Kiedy indziej reżyser z balkonowej wieżyczki prowokuje igraszką: "Dokąd idziesz?", "Co mi pani powie?", "Szukam bohatera swojego filmu". Natręctwo? Nie z poziomu dającego przechodniom wybór balkonu. Banał? To już przecież zależy od rozmówcy. I o ile "Film balkonowy" jest rodzajem selekcjonującej w montażu manipulacji, która przekonuje, że każdy zasługuje na naszą uwagę, bo ma do opowiedzenia niepowtarzalną historię (każdy JEST dziejącą się właśnie opowieścią), o tyle manipulacja ta u swoich źródeł ma przypadek, a więc w pewnym sensie kłamstwa w niej za grosz. Łoziński i jego współmontażyści (Piotr Wójcik i Bartłomiej Piasek) mówią swoim dokumentem tylko i aż tyle: wystarczy odrobina dobrej woli, by lepiej się poznać – warto podjąć to ryzyko. Od zrozumienia drugiego człowieka do świata, w którym jest nam nieco lepiej, wcale nie tak daleko.

Eksperyment społeczny Łozińskiego jest równocześnie autotematycznym studium z robienia dokumentu, świadectwem szeroko otwartych oczu, obserwacyjnej obsesji (oraz doskwierającej bliskim dokumentalisty balkonowej bezczynności). Poszukiwanie tematu jest tu tematem. Reżyser celowo nie oczyszcza kadru z realizatorskich spoin. Oglądamy go ustawiającego kamerę, słyszymy warsztatowe zawahania i komunikacyjne niepewności, o oczy obija nam się dyndający nad przechodniami mikrofon. To, co zwykle w dokumencie niewidoczne, tu jest tematyzowane. I ma to swój sens, "Film balkonowy" dowodzi bowiem, że tematy niemal dosłownie leżą na ulicy. Po kilku wzbudzających salwy śmiechu scenach Łoziński świetnie sobie z nami, spragnionymi kolejnych przypadkowych spotkań, pogrywa, kadrując pustą przestrzeń chodnika. Jak gdyby chciał pokazać nam, jak działa instynkt dokumentalisty i skutecznie nas nim zarażał.

Spotkania z Łozińskim mieszczą w sobie cały stołeczny przekrój, o różnice między pytającym a rozmówcami więc nietrudno. Przymus oceniania reżyser umie jednak zastąpić przyjaznym uśmiechem. Choć wątki, które określamy niekiedy mianem politycznych (miłość, religia, zdrowie i choroba, praca i bezrobocie, patriotyzm…), przewijają się, wybitny dokumentalista nie skłóca, ale słucha. Dzielenie nie jest jego działką. Dzielenie chyba go smuci. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że takie prawo i godny pozazdroszczenia przywilej dystansującego się za kamerą dokumentalisty, a życie wymaga zaangażowania, a więc rodzi niekoniecznie przyjemne emocje. Czasem jednak Łoziński drąży, robi ryzykowny krok naprzód, sam zresztą też się otwiera i zawiera trwalsze znajomości. W pewnym momencie sąsiad pyta go, czy po wysłuchaniu tylu historii może spać spokojnie. W wywiadach reżyser półżartem określa swój balkon "świeckim konfesjonałem". Na swoim przykładzie pokazuje zatem, że wkładanie kija w światopoglądowe mrowisko nie jest konieczne, by kogoś poznać. Wystarczy wspólnota doświadczeń, empatia, odrobina ciekawości i taktu, a czasem po prostu chwila milczenia.

"Film balkonowy" to, podobnie jak poprzedni pełny metraż tego twórcy, "Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham", rzecz o możliwościach rozmowy i o leczniczej sile kina. Słuchacz Łoziński umie otworzyć swoich rozmówców, ale i oni sami nie raz ujawniają silną potrzebę bycia wysłuchanymi. Kamera i mikrofon jako katalizatory niezrealizowanych dotychczas potrzeb? Bywa, że szczerość bohaterów z Saskiej Kępy mieni się iście heroicznymi barwami: niektórzy w takim stopniu otwierają się prawdopodobnie po raz pierwszy. Ujawnienie głębszej prawdy o sobie wymaga przełamania lodów, lecz wyznanie może przynieść rodzaj pocieszenia. Grzechem byłoby używanie większych słów wobec tak bezpretensjonalnego filmu, powiem więc tyle, że rozmówcy Łozińskiego dają cenną lekcję o pozorach, które mylą, i etykietkach, które dawno powinny trafić do kosza. "Film balkonowy" potrafi burzyć stereotypy, a emocje, które przy tym wzbudza, cudownie lawirują między śmiechem i wzruszeniem, ostatecznie dając nie lada pokrzepienie. Sfilmowane spotkania mieszczą w sobie rozbrajające anegdoty, dziecięce aforyzmy o filozoficznej głębi, banalność życia wrośniętą w fundamenty egzystencji, miniaturki o przemijaniu i wadzeniu się w trudną rzeczywistością, o narodzinach i o śmierci. Tutaj dramaty rodzinne, kryzys męskości i przemowa o pustce we wszechświecie sąsiadują z rozmową o lodach. Filmowana powierzchnia niby malutka, a kaliber zagadnień przeogromny. Wielkie kino małej skali. Co ważniejsze, kino budzące entuzjazm do życia. Skoro możemy ze sobą rozmawiać, może nie będzie z nami tak źle?
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones